Strona:Juliusz Verne - Wyspa błądząca.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nakazano również dziewczynie, aby nie mówiła nikomu o tem, że domniemana wyspa jest lodowcem, przerażenie bowiem ogarnęłoby wszystkich.
Była już godzina trzecia, kiedy trzy kobiety puściły się ku domowi, a o piątej — były już na miejscu.
Można sobie wyobrazić jak powitano Kalumah.
Radość napełniła wszystkich, była ona jakby węzłem łączącym ich ze światem, witano ją i pieszczono.
Młoda Eskimoska wzruszona była przyjęciem.
Cieszono się, że spędzi całą zimę u nich, że dopiero latem odjedzie w swoje strony.
Tymczasem porucznik i Paulina Barnett, odszedłszy na stronę rozmawiali o wypadku z Kalumah i o tem, że wyspa była o jakąś milę tylko oddalona od amerykańskiego lądu, i że wichry z dwóch stron dmące odegnały ją o całe mile i dziś stoi w stronie najbardziej niebezpiecznej, niosąc w niedalekiej przyszłości śmierć wszystkim, którzy się na niej znajdują.
Jedna zima mogłaby uratować, wtedy bowiem po tafli lodowej morza mogliby dostrzeć do brzegów.
Nazajutrz, czwartego września, Hobson wyszedł nad brzeg wyspy i zauważył, że jest ona między dwoma przeciwnemi prądami i, że gdyby lód ściął morze, mogliby te dwieście mil, oddzielających od brzegu, przebyć saniami i znaleźć się szczęśliwie na wybrzeżu Azji.
Tymczasem przygotowywano się do przebycia surowej zimy.
Zgromadzono moc pożywienia dla psów i reniferów. Karmiono psy dobrze, aby miały siłę do jazdy, dawano im mięso zabijanych przez myśliwych zwierząt, co zaś do reniferów, to stajenka ich była pełna mchu i