Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Teraz potrzebuję cię na godzinę, Squambo, rzekł Hiszpan.
— Jestem na rozkazy pańskie.
— Chodź za mną!
Po chwilce obaj znajdowali się w pokoju, zajmowanym przez Indyanina.
Co oni tam mieli robić? Czy nie ma w tem jakiej tajemnicy, z którejby Zerma mogła skorzystać? W tem położeniu należało wszystko wyzyskiwać.
Jak wiadomo, pokój metyski nie bywał zamknięty nawet na noc. Ta ostrożność byłaby zresztą daremną. Gdyż budynek był zamknięty wewnątrz i Squambo nosił przy sobie klucz od niego. Było przeto niepodobieństwem wyjść z blockhauzu, a tem samem kusić się na ucieczkę.
W ten sposób, Zerma mogła otworzyć drzwi od swego pokoju i zbliżyć się, tamując oddech.
Ciemność była głęboka: tylko kilka promyków światła wydobywało się z pokoju Indyanina, Zerma stanąwszy przy drzwiach zobaczyła przez szpary rzecz osobliwą i nieznaną.
Oto Texar siedział przed Indyanem rozebrany ze swojej skórzanej kurtki, z lewem ramieniem obnażonem i wyciągniętem na stoliku, tuż pod światłem łuczywa, papier dziwacznego kształtu, gęsto pokłuty położony został na zewnętrznej części ramienia i za pomocą cienkiej igły, przekłuwał mu Squambo skórę w miejscach naznaczonych dziurkami na papierze. Była to operacya tatuowania, w której Indya-