Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Któż to uczynił?
W tej chwili pies skocył znowu na sieć lin, którą Squambo uchylił karabinem.
— Zerma! — wykrzyknął. — I dziecko! — dodał Texar.
— Tak!.. Jakim sposobem zdołały uciec!
— Śmierć Zermie, śmierć!...
Metyska, rozbrojona przez Squambo w chwili, kiedy miała ugodzić hiszpana, została tak gwałtownie wyciągnięta z wydrążenia, że dziewczynka potoczyła się z jej objęć pomiędzy te olbrzymie grzyby i purchawki, tak obfite w lasach cyprysowych.
Gdy dziecko padło, jeden z grzybów wystrzelił niby broń palna i błyszczący pył rozpostarł się w powietrzu. W jednej chwili, inne turchawki eksplodowały i nastąpił taki trzask i huk, jak gdyby las był napełniony fajerwerkami, krzyżującemi się w różnych kierunkach.
Oślepiony mirjadami prochów, Texar musiał wypuścić z rąk Zermę, którą trzymał pod swym nożem. Squambo oślepł także od tego palącego pyłu. Na szczęście, metyska i mała Dy, leżąc na ziemi, uniknęły rac, krzyżujących się w górze.
Jednakże Zerma nie mogła ujść Texarowi. Po ostatnim szeregu wybuchów, powietrze stało się możliwe do oddychania...
W tedy rozległy się nowe wystrzały — tym razem z broni palnej.
To oddział federalny rzucił się na południow-