Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zazdrość, będącą tu mniej jeszcze, aniżeli gdziekolwiek na miejscu. Pan mnie rozumiesz? panie Altamont, i ty, kapitanie Hatteras?
Słowa te pozostały bez odpowiedzi.
Mówiono potem o innych sprawach, o urządzeniu polowania celem powiększenia zapasów żywności, a także o urozmaiceniu czasu.
Z nadejściem wiosny powrócić musiały białe zające, kuropatwy, lisy i niedźwiedzie; postanowiono więc codziennie robić wycieczki po lądzie Nowej - Ameryki.





VIII.
Wycieczka na północ.

Następnego dnia doktór wdrapał się na stromą skałę, do której przylegał domek lodowy. Skała ta kończyła się spłaszczonym, jakby ściętym wierzchołkiem.
Clawbonny, dotarłszy do wierzchołka, ujrzał, jak okiem sięgnąć, białą płaszczyznę natury wulkanicznej, pokrytą wyniosłościami.
Płaszczyzna ta była tak jednolita, że nie da-