Opatrzność, dozwoliwszy im zbliżyć się do tego upragnionego lądu, nie odmówi też sposobu do wylądowania.
Nikt jednak wśród obecnych okoliczności nie okazywał takiego uszczęśliwienia, jakie zwykło się uwidaczniać przy takiem odkryciu; każdy zamknął się w sobie i rozmyślał o tej nieznanej ziemi podbiegunowej.
Nasi żeglarze ulegali ogólnemu wrażeniu, każdy myślał o obecnem położeniu i wśród tych rozmyślań sen skleił ich powieki.
Hatteras pozostał na straży, siadł on przy sterze. Doktór, Altamont, Johnson i Bell, rozłożywszy się na ławkach, spali.
W końcu i Hatteras, kołysany ruchami szalupy, również zasnął.
Podczas snu jego na horyzoncie ukazała się olbrzymia, oliwkowego koloru chmura i zaciemniła ocean. Z trudnością można sobie wyobrazić z jak błyskawiczną szybkością powstają orkany na morzach północnych.
Fale piętrzyły sią wysoko, szalupa gwałtownie się kołysała, to w jedną, to w drugą stronę, zanurzała się głęboko, lub unosiła ponad powierzchnię morza, ażeby za chwilę znów się pogrążyć.
Hatteras silną dłonią uchwycił ster, a Johnson i Bell zajęli się wylewaniem wody, która dostawała się do szalupy.
Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/146
Ta strona została uwierzytelniona.