Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobą Duka i zapas prowiantów na kilka dni. W ciągu 2 godzin myśliwi zrobili około 7-iu mil, nie napotkawszy żadnej zwierzyny. Około 10 zrobiono odpoczynek celem posilenia się, poczem ruszono dalej.
Okolica przedstawiała płaszczyznę pozbawioną roślinności.
— Nie szczęści się nam dziś, mówił Altamont do doktora.
— Nie traćmy jednak nadziei, dopiero mamy początek lata a jeśli Parry spotkał piżmowce na wyspie Melville, to i my je spotkamy.
— My jednak znajdujemy się więcej na północ, zauważył Hatteras.
— Wyglądamy raczej na podróżnych niż na myśliwych, mówił wzdychając Altamont.
— Cierpliwości! rzekł doktór, okolica poczyna zmieniać swój wygląd i dziwiłbym się bardzo gdybyśmy w tych nizinach, w których poczyna się już ukazywać roślinność, nie spotkali zwierzyny.
— Przypuszczać trzeba, że okolica ta niemożliwą by była do zamieszkania, mówił Altamont.
— Ja ze swej strony, dowodził doktór, sądzę, że niema kraju któryby kosztem pracy i nauki, nie można uczynić mieszkalnym.
— Czy w dolinie, którą widać ztąd dokładnie, mówił doktór, nie mogłoby osiąść