Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



CZĘŚĆ PIERWSZA.

I. Jaguar.

Na horyzoncie niezmiernej równiny, tu i owdzie usianej niewielkiemi wzgórzami i samotnie sterczącemi skatami, ukazało się stado dzikich koni w galopie pędzących na południe, gdzie widać było błyszczące wody rzeki.
Dopadłszy podnóża niewielkiego pagórka, konie zatrzymały się, wyciągnęły szyje, nadstawiły uszy i przez chwilę zdawały się patrzeć i nasłuchiwać, czy nie grozi im z którejkolwiek strony jakie niebezpieczeństwo. Widać, że wśród ciszy niczem nie zamąconej, nic dla siebie groźnego nie spostrzegły, gdyż wkrótce zaczęły spokojnie skubać i gryźć trawę, kiedy-niekiedy tylko podnosząc do góry swe zgrabne łby i strzygąc uszami.
Ale niebezpieczeństwo tuż-tuż czyhało na stado wolnych biegunów pustyni.
Ostrożnie, wśród wysokich traw, w pobliżu pagórka, czołgał się nawpół nagi Indjanin, trzymając strzelbę w ręku i lasso.