Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dał się we znaki swemu przeciwnikowi. Obaj oni nienawidzili ludzi, którzy coś posiadali, lub którzy się czemś odznaczali, obaj chciwi byli władzy, chcieli, aby ich słuchano, ale jeden nie znosił drugiego, każdy pragnął władzy wyłącznej dla siebie.
Pan Hartlepool umilkł, zamyślił się, poczem rzekł:
— Ci dwaj ludzie będą nam tylko przeszkadzali przy pracy, która nas czeka, to jest przy wyładowywaniu zawartości z «Jonatana.» Jedyna moja nadzieja w panu.
Mówiąc to, Hartlepool spojrzał w oczy Kaw-diera.
— I nietylko w tej sprawie — mówił dalej — ale w ogóle nie widzę nikogo wśród nas, ktoby jak pan potrafił dać nam radę dobrą i kierować naszemi krokami na tej bezludnej wyspie.
— Jeśli tak — rzekł Kaw-dier — tedy nie tracąc ani chwili czasu, bierzmy się do pracy. Okręt musimy opróżnić jak najprędzej. Wszystko cokolwiek może mieć jakąkolwiek wartość, należy zaraz przenieść na ląd.
Jakoż dwa dni prawie bez odpoczynku, kto tylko zdolny był do pracy, nawet dzieci, wszyscy zajęci byli pracą około wyładowania zawartości rozbitego okrętu.
Jak ten pośpiech był konieczny i rada Kaw-diera trafna, przekonano się niebawem, gdy