Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kaw-dier, pochylony nad rannym, z niepokojem badał stan jego, małą mając nadzieję, czy uda mu się uratować życie.
Dzień cały upłynął, słońce zniżało się ku zachodowi, gdy nareszcie Karro i Halg zwolnili nieco bieg czółna i skierowali je w stronę niewielkiej piaszczystej wyspy, pokrytej z rzadka karłowatą roślinnością i poprzerzynaną kilku strumieniami o wysokich brzegach.
Wysepka ta, leżąca w pobliżu lądu i posiadłości chilijskich, stanowiła schronienie dla plemienia Indjan, któremu przewodniczył Karro. Plemię to przeważnie trudniło się rybołówstwem i polowaniem w puszczach przyległych do terytorjów chilijskich, prowadząc życie koczownicze. Obecnie przybyło ono w te strony na połów ryb i na pobyt wybrało sobie tę właśnie wysepkę, do której zdążało czółno naszych znajomych. Tuż w sąsiedztwie rozciągał się archipelag wielkich wysp, odwiedzanych przez chilijczyków, prowadzących handel zamienny z ich nawpół dzikimi mieszkańcami.
Na olbrzymiej wyspie, do której przybiła łódź Karra, z północnej strony wznosiły się fantastyczne, olbrzymie skały, wierzchołkami swemi sięgające nieba. Z dala patrzącemu na nie zdawało się, że widzi ruiny jakiegoś potężnego grodu, przez niespodziany kataklizm zdruzgotanego i pożartego przez burzliwe fale morza. Wśród skał tych nie brakowało przejść