Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

troską było wydobycie jaknajwiększej ilości złotego kruszcu?
W Liberji opowiadano głośno, że olbrzymia banda opryszków napadła na kopalnie Reyneaud’a i Smitha, lecz ci młodzi ludzie zebrali swoich robotników i stawili tak dzielny opór, że na długo odebrali złoczyńcom ochotę do zaczepiania spokojnych pracowników.
Dalej opowiadano jeszcze, że w północnej części wyspy ludzie padają na ulicach z głodu i zimna, że rozpasanie doszło do takiego stopnia, iż niema dnia, w którymby nie popełniono jakiej zbrodni.
Wreszcie zaczęły chodzić głuche i jakby trwożne wieści, że zbuntowane tłumy ciągną do miasta. Niewolno było wahać się dłużej, należało przejść do czynu. Wszak Liberja posiadała wojsko sprawne i wyćwiczone, które mogło nie lękać się nawet dwadzieścia razy liczniejszego nieprzyjaciela.
Pomimo to, a może właśnie czując swoją siłę, Kaw-dier zwlekał jeszcze; poczynił tylko pewne przygotowania; ustawił warty i wysyłał podjazdy, które musiały mu zdawać sprawę z tego, co się w okolicy dzieje. Wreszcie 3-go listopada doniesiono mu, że liczna gromada ludzi ukazała się od północy i maszeruje wprost na Liberję.
Kaw-dier wydał odpowiednie rozkazy. Wojsko otoczyło ratusz i zajęło wszystkie ulice