Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w gmachu ratusza i ukryciu jej pod jednym ze stołów, gdzie zwykle odbywały się narady starszyzny miejskiej z Kaw-dierem na czele. Pod tę beczkę, do otworu w niej zrobionego, Lewis położył lont, który przekupiony strażnik miał zapalić przed samem rozpoczęciem posiedzenia i uciec. Lont był tak urządzony, że potrzeba było kilkunastu minut czasu od chwili zapalenia go, aby proch w baryłce zapalił się i aby nastąpił straszliwy wybuch, od którego gmach do fundamentów miał być zburzony, a wszyscy, którzyby się wtedy w nim znajdowali, zabici.
Pouczywszy strażnika, aby wiedział jak ma wszystko wypełnić, Lewis rzekł mu:
— Otrzymasz tak sowite wynagrodzenie, że nie będziesz potrzebował pracować, choćbyś żył dwieście lat... Postaramy się, abyś miał dowoli, czego tylko zapragniesz... Nikt się nie domyśli, że pod stołem, przykrytym ciężkiem do ziemi spływającem suknem, znajduje się proch. Kiedy nastąpi wybuch, ty będziesz już za miastem wśród nas... i zdala będziesz mógł podziwiać, jak Kaw-dier i jego ludzie bez pomocy balonów zaczną fruwać w powietrzu.
Zaśmiał się złowrogo i nachylając się do ucha strażnika, dodał:
— A gdybyś tego nie uczynił, o czem ci mówię, to wiedz, że czeka cię zguba, bo klucze od magazynu z bronią i prochem ja zabie-