Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ustanowią tutaj praw równych dla wszystkich, nie opuszczaj nas, nie opuszczaj!..
Kaw-dier w krótkich słowach uspokoił zebranych, zapewnił, że będzie z niemi pracował i prosił, aby o tem w jego imieniu oświadczyli innym.
Tegoż dnia długo wieczorem z Rodesem i Hartlepooiem naradzali się w tajemnicy.
Rano zaś o świcie dnia następnego, Rodes wraz z Karrym wsiedli do szalupy Kaw-diera i szybko odpłynęli na pełne morze.



II. Gród Kaw-diera.

Po odpłynięciu Rodesa, w nieznanym dla ogółu kierunku i w niewiadomym dla nich celu, Kaw-dier gorliwie zajął się dalszym rozwojem kolonji. Przedewszystkiem rozdzielił zajęcia i zobowiązał wszystkich do pracy. Energja ta zadziwiała i budziła cześć dla niego.
Od świtu do nocy, wraz z Hartlepooiem, z budowniczymi, mularzami i cieślami wyznaczał miejsca pod nowe gmachy publiczne. Zakładano fundamenty, wznoszono mury i niebawem kolonja ozdobiła się kilkunastu budynkami, które jej nadały pozór miasta. Wyznaczono w niem i przeprowadzono nowe ulice, rozpoczęto budowę wodociągów, sporządzono plany