Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

man i Daoulas pomyśleli już o tem, a gdyby Flaypol chciał się zabić, nie pozwolą na to »z własną szkodą«. Wszyscy pozostali chodzą za nim, śledząc każde poruszenie. Jeżeli Flaypol zechce rzucić się w morze, nie dadzą go zjeść rekinom.
Stało się jednak inaczej. W jasnowidzeniu swojem Flaypol doszedł do tego stopnia pijaństwa, że, jak gdyby pod wpływem odurzenia wyskokowemi napojami, upadł na pokład i zasnął twardym snem.





LII.

25 stycznia. Noc z 24-go na 25 była mglista i gorąca. Ta mgła dusi mnie. Zdaje się, że jedna zapałka wznieciłaby pożar w powietrzu. Tratwa stoi w miejscu, nie poruszając się zupełnie. Pytamy niekiedy samych siebie, czy ona płynie.
W nocy chciałem policzyć, ilu nas pozostało na pokładzie. Zdaje mi się, że jedenastu, nie mogę jednak zebrać myśli, żeby dorachować się tej liczby. Raz doszedłem do 10, to znów do 12, a jednak po śmierci Jynxtropa powinno być 11. Jutro będzie 10, bo ja umrę do tej pory.