Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dobne pytania niepokoiły Barbicana, ale rozstrzygnąć ich nie umiał.
Być też może, że gwiazda była niedaleko, o kilka mil zaledwie, ale cóż z tego, kiedy jej dostrzedz nie mogli. Jeśli był szmer jaki na jej powierzchni, oni go nie słyszeli. Brakło powietrza, tego przewodnika głosu, aby do nich dojść mogły jęki owego księżyca, którego legendy arabskie nazywają »człowiekiem na wpół skamieniałym, ale jeszcze drgającym«.
Przyznać trzeba, iż najcierpliwszego obserwatora mogło to rozdrażnić. Właśnie ta półkula nieznana ukrywała się przed ich wzrokiem. Ta strona tarczy, która dwa tygodnie wcześniej, lub dwa tygodnie później, byłaby lub będzie tak wspaniale oświetloną promieniami słońca, niknęła teraz w zupełnej ciemności. A gdzież będzie pocisk za dwa tygodnie? Któż to mógł przewidzieć?
Obserwacye selenograficzne przypuszczają powszechnie, że skład niewidzialnej półkuli księżycowej jest zupełnie podobny do składu półkuli widzialnej. Dostrzegają rzeczywiście prawie siódmą jej część w chwili tego ważenia się księżyca około swej osi, o jakich Barbicane wspomniał. Otóż na tych kawałkach dostrzeganych, były tylko płaszczyzny i góry zwyczajne i okręgowe, jak nie mniej