Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 75 –

— Ależ trzeba go ratować! Może żyje jeszcze, — wołał Cypryan.
Tomasz potrząsał przecząco głową.
— Wątpię, a zresztą 10 ludzi musiałoby przez trzy dni pracować, aby jamę z gruzów oczyścić.
— To nic nie znaczy, — mówił stanowczo Cypryan — nie można zostawić człowieka zakopanego żywcem, bez zrobienia wszystkiego, co leży w naszej mocy dla wyratowania go.
Za pośrednictwem Bardika zwrócił się inżynier do gromady kafrów, obiecując po 5 szylingów dziennie każdemu, kto pracować zechce nad oczyszczeniem kopalni.
30 kafrów zachęconych wysoką zapłatą, nie tracąc czasu, chwyciło za łopaty i taczki, do nich przyłączyło się też kilkunastu białych, powodowanych wzniosłem zadaniem odgrzebania zasypanego.
Tomasz i Cypryan kierowali tak energicznie robotą, iż już do południa odrzucono kilka tonn piasku i żwiru.
O godzinie 3-ej Bardik wydał przytłumiony okrzyk, zauważył bowiem pod swą motyką, wystającą czarną nogę.
Podwojono usiłowania i po upływie kilku minut odkopano ciało Matakita.