Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —

— Jak się panu zdaje, — pytał głośno swego sąsiada, — czy żółta cera tego chińczyka, nie jest przypadkiem zaraźliwą? — albo: — gdybym tu miał nożyczki, uciąłbym mu warkocz, a widziałbyś pan jaką śmieszną zrobiłby minę.
Większa część towarzystwa śmiała się z tych dowcipów do rozpuku, nareszcie Cypryan, którego to gniewało, że z chińczyka tak drwiono, zwrócił uwagę Pantalacciemu, iż postępowanie jego jest zupełnie niewłaściwem, naco tenże byłby niezawodnie po grubijańsku odpowiedział, gdyby mu Steele ust nie zamknął.
— Tak, to niewłaściwe jest kpić z biedaka nierozumiejącego naszej mowy, — przyświadczył Cypryanowi poczciwy Steele, którego już sumienie trapiło, że śmiał się z chińczyka razem z innymi. Sprawa się natem zakończyła i chińczykowi dano spokój.
Wkrótce potem zdziwiło Cypryana ironiczne spojrzenie, rzucane nań przez Liego. Zastanowiwszy się, wpadł na domysł, że prawdopodobnie chińczyk rozumie po angielsku, tylko się z tem ukrywa.
Daremną jednakże okazała się próba zawiązania z nim rozmowy, Li pozostał niemy i obojętny.
Tajemniczy ten człowiek interesował Cy-