Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

dżynu nie ucieknie i towarzyszyć mi będzie, gdy przyjdzie mi ochota wypalić fajkę knastru.
Cypryana dusiła atmosfera tego pokoju, nacisnął przeto klamkę u drzwi w zamiarze wyjścia.
— No, bez obrazy, — wołał za nim pan Watkins — wierzaj mi pan, iż niemam nic przeciw niemu. Zawsze będę pana chętnie widywał w moim domu, jako lokatora i przyjaciela. Czekaj-no! Dziś wieczorem zejdzie się parę osób na kolacyę, proszę należeć do naszego grona.
— Nie mogę, dziękuję panu — odparł chłodno Cypryan, — muszę załatwić korespondencyę przed odejściem poczty. — To rzekłszy, opuścił podagrycznego fermera.
— Ci francuzi, to istni waryaci — mruczał pan Watkins, szukając zapałki, aby zgasłą podczas rozmowy fajkę zapalić.





ROZDZIAŁ II.
Pole Dyamentowe.

Rozważając szczegółowo otrzymaną odmowę, najbardziej gniewała Cypryana część