Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 225 –

Daremnie bronił Cypryan swego sługi, nie mógł przekonać fermera.
Znudzony powtarzanemi napaściami, rzekł nareszcie:
— Wierzę w uczciwość kafra, a zresztą rzecz ta mnie tylko obchodzić może i powinna, bo wszakże klejnot był moją własnością, zanim go ofiarowałem pannie Alicyi.
— Tak, niewątpliwie — rzekł ironicznie fermer.
— Naturalnie — odrzekł Cypryan — czyż go Matakit nie znalazł w moim claimie?
— Prawda, lecz niemniej dyament jest moją własnością na mocy koncesyi, która brzmi: pierwsze trzy dyamenty większe oddane być winny właścicielowi kopalni.
Na to Cypryan nie miał odpowiedzi.
— A co, czy mam racyę? — zapytał Watkins.
— Zupełną — wyjąkał zmieszany Cypryan.
— Byłbym panu wdzięczny za poświadczenie tych słów na piśmie, bo może odnajdzie się kamień, tak bezwstydnie skradziony.
Cypryan wziął papier i napisał:
»Przyznaję niniejszem, że znaleziony w mojej kopalni przez służącego u mnie kafra dyament, stosownie do umowy jest własnością pana Johna Watkinsa«.
Cypryan Méré.