Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 203 –

twoje, ale zanim nie oddasz dyamentu, nie opuścisz tej klatki.
— Oddać dyament, ojczulku — zawołał Matakit — ależ ja go nie miałem nigdy, przysięgam! Mówił to z takim akcentem prawdy, iż nie można było wątpić w szczerość jego słów.
Wiemy, że Cypryan już poprzednio niezbyt wierzył w przypisywane Matakitowi przestępstwo.
— Jeżeli zatem nie ukradłeś dyamentu, to czemuż uciekłeś? — badał go dalej.
— Dlatego — odpowiedział Matakit — bo po wykazaniu niewinności moich towarzyszy, powiedzianoby na pewno, że to ja go ukradłem, a w Griqualandzie, wiesz pan dobrze o tem, nie robią długich ceremonii z wieszaniem kafra.
Skazują go zanim oskarżą! Przestraszyłem się i uciekłem przez Transwaal, jak prawdziwy winowajca.
— No, dobrze, wierzę ci — rzekł Cypryan — ale czy chcesz wrócić do Griqualandu i narazić się znowu na podejrzenia?
— Tak, wolę, niż tu zostać — rzekł biedak zdrętwiały z przerażenia.
— Bądź spokojny, mój przyjaciel postara się cię uwolnić.