Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 167 –

brawiec nie wmawia sobie, iż już wygrał sprawę.
Na chwilę Cypryan się zamyślił, poczem rzekł:
— Nie traćmy czasu; siodła i uprząż zostawimy, weźmiemy tylko broń i żywność. Idąc pieszo, będziemy mogli obrać krótszą drogę i może tym sposobem Pantalacci nie wiele nas wyprzedzi.
Liemu nie trzeba było dwa razy powtarzać rozkazu. W kilka minut wszystko było przygotowane i dwaj mężczyźni ruszyli w drogę.
Inżynier miał słuszność, mówiąc, iż pieszo czasem prędzej zajść można.
Szli prosto przed siebie, nie omijając stromych urwisk, niedostępnych dla jadących konno. W południe przeszli pasmo gór do doliny, gdzie przedstawił im się niezwykle piękny widok. Pasło się tam około 20 żyraf, o długich szyjach sterczących, jak maszty do 4 metrów w górę, zabawny i wdzięczny tworząc obrazek.
— Trzeba złapać dwie, aby nam konie zastąpiły — rzekł Li.
— Jakto, jeździć na żyrafie? Czy kto słyszał o czemś podobnem? — zawołał Cypryan.