Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 162 –

Następnego dnia Bardik też nie powrócił. Chętnie Cypryan byłby jeszcze dzień jeden czekał na swego sługę, lecz Pantalacci sprzeciwiał się temu.
— Bardik pewnie umknął do swojej ojczyzny, damy sobie radę bez niego, a czekając tu dłużej, chybiamy celu naszej wyprawy.
Chcąc niechcąc Cypryan musiał się zgodzić i Li zabrał się do odszukania bawołów.
Nowe rozczarowanie. Bawoły też zniknęły! jeszcze nad wieczorem widziano jak pasły się w pobliżu, a obecnie ani jednego odnaleźć nie było można!
Teraz dopiero oceniono stratę inteligentnego sługi. Gdyby był obecnym, znając zwyczaje bawołów, nie omieszkałby przywiązać ich do pali.
Pierwszego dnia popasu ostrożność ta nie była konieczną, gdyż zwierzęta zmęczone nie myślały o oddaleniu się od wozu. Dopiero następnego ranka, szukając smaczniejszej paszy, widocznie oddaliły się w głąb łąki.
Było to prawdziwe nieszczęście dla ekspedycyi. Strata bawołów pociągała za sobą stratę wozu, który był jednocześnie mieszkaniem i fortecą w razie potrzeby.
Położenie stawało się krytycznem; po naradzie zdecydowano się zostawić wóz i za-