Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 156 –

jętą szybkością rzucił się nań gruboskóry olbrzym.
Templar okazał swe zdolności, posłuszny naciskowi cugli, popędził jak strzała na prawo, słoń za nim.
Chińczyk z nożem w ręku wślizgnął się pod krzew, który ukazał poprzednio swemu panu.
— Tam, tam, pod ten krzew, daj się pan ścigać — wołał raz jeszcze.
Cypryan, nie zdając sobie sprawy z zamiarów chińczyka, nasłuchiwał jednakże, okrążając krzew. Słoń wściekły daremnym dwukrotnym atakiem, ku wielkiemu zdziwieniu Cypryana, ukląkł na prawe kolano.
Z nieporównaną zręcznością Li, leżąc na wysokiej trawie, w stosownej chwili wślizgnął się między nogi zwierzęcia i jednem uderzeniem noża, przebił ścięgno pod piętą jego w miejscu, które u człowieka nazywa się ścięgnem Achillesowem.
Tak postępują hindusi, polując na słonie i Li, zapewnie podczas pobytu swego na wyspie Ceylon, nieraz musiał się ćwiczyć, aby z tak zimną krwią i pewnością niezrównaną wykonywać ten manewr.
Powalony, bezwładny, leżał słoń na trawie, ruszając tylko głową potężną; krew, uchodząca z rany, pozbawiała go sił z każdą chwilą.
— Hurra! brawo — wołali jednocześnie