Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 140 –

ponował im więc kupno. Zgodzili się natychmiast, obiecując przynieść wieczorem.
— A masz ty pieniądze? — zapytał się Cypryan Bardika.
Bardik uśmiechnął się i pokazał garść guzików miedzianych, które uzbierał podczas swego pobytu w kopalni.
— Ależ to nie pieniądze, jakże ty możesz tak oszukiwać biedaków! — gniewał się nań inżynier.
Bardik niemógł zrozumieć dlaczego zamiary jego są nieuczciwe.
— Jeżeli Macalacca wezmą moje guziki wzamian za pióra, to cóż w tem złego? Przecież pióra nic ich niekosztują, bo je znaleźli, nawet niewolno im ich posiadać. A guzik jest użyteczniejszym od pióra. Czemuż taka zamiana ma być wzbronioną?
Rozumowanie to było dość dziwnem, Cypryan jednak przekonawszy się, że na wpół dziki służący nie rozumie niemoralności swoich zamiarów, zostawił go w spokoju.
Wieczorem, przy blasku pochodni interes został ubitym. Macalacca z obawy, aby ich nie oszukano, przynieśli kosze z kukurydzą i, zagłębiwszy je w ziemię, podpalili, co oświetlało cały obóz. Następnie wyjęli z ukrycia strusie pióra i zaczęli oglądać guziki Bardika.