Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 134 –

szcząc się wiele o to, oddawali się każdy swemu ulubionemu zajęciu.
Inżynier zbierał próbki kamieni, Friedel botanizował i pysznił się, że pozna własność każdej rośliny z jej zewnętrznego wyglądu.
Pantalacci kpił i stroił żarty kosztem Bardika i Liego. Hilton podjął się zaopatrywania kuchni w zwierzynę i każdego dnia przynosił tuziny kuropatw, przepiórek lub nawet antylopy.
Z etapu na etap dojechano tym sposobem do Bush-Veld. Fermy spotykano już rzadziej i widok całego kraju stawał się coraz dzikszym.
Kraniec Bush-Veld nazywa się też Lion-Veld, od dużej ilości spotykanych tam lwów. Nie widząc ich jednak przez pierwsze cztery dni podróży, Cypryan kpił z tej nazwy.
— Nazwa ta stała się już tradycyjną, lwy cofnęły się zapewne do pustyni — zauważył pewnego dnia, rozmawiając z Hiltonem.
— Sądzisz pan, iż niema tu już lwów? — odpowiedział tenże — to tylko dowodzi, iż nie umiesz ich pan rozpoznać.
— Co za myśl! Lwa na środku równiny nie rozpoznać — roześmiał się Cypryan.
— No, zakładam się o 10 funtów — rzekł Hilton — że przed upływem godziny pokażę panu jednego, którego pan nie zauważy.