Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 119 –

Z nadejściem Cypryana weszła również do pokoju Alicya.
— Musimy ścigać tego podłego Matakita — wołał Watkins — a jeśli przy nim klejnotu nie znajdziemy, każę mu brzuch rozpłatać, bo może go połknął.
— Ależ panie Watkins, nie unoś się pan tak — starał się go uspokoić Cypryan — aby połknąć kamień tak duży, musiałby mieć żołądek strusia!
— Pomiędzy żołądkiem kafra a strusim niema wielkiej różnicy. Wogóle dziwię się jak pan możesz żartować w tak ważnej chwili!
— Nie żartuję, ale wyznaję, że mnie więcej martwi postępowanie Matakita niż strata kamienia.
Wszyscy obecni spojrzeli na Cypryana jak na waryata.
— A tak — kończył Cypryan spokojnie — niezapominajcie panowie, że gdy zrobiłem jeden kamień, mogę tę szkodę naprawić i zrobić drugi.
— Panie inżynierze — rzekł Annibal Pantalacci groźnym tonem — radzę panu nie powtarzać swych doświadczeń, zarówno dla dobra Griqualandu, jak i dla własnego.
— Mój panie — odparł Cypryan — nie