Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uszanował ich tak, jak się szanuje armaty, które już wyszły z użytku, a które przystrajają muzea dawnych arsenałów.
Klub Strzelecki liczył aż tysiąc ośmset trzydziestu trzech członków w chwili swego założenia — mówimy tu o osobach, a nie o członkach takich naprzykład jak nogi i ręce, których większa ich część była pozbawiona; — trzydzieści tysięcy pięćset siedmdziesiąt pięć osobistości, utrzymujących stosunki z rzeczonym klubem, pyszniło się zaszczytem, który na nie tym sposobem spadał, a cyfry te — możemy upewnić szanownych czytelników — nie zmniejszyły się wcale od owego czasu. O, nie! A nawet dzięki niesłychanym wysiłkom, które członkowie znakomitego klubu robili celem zaprowadzenia bezpośredniej komunikacyi pomiędzy ziemią i księżycem, sława jego wzrosła do szalonych rozmiarów.
Ufam, że niezapomnianym został rozgłos, jaki miało ongi to pamiętne doświadczenie, które tu w kilku wierszach streścimy.
W kilka lat po wojnie o niepodległość kilku członków Klubu Strzeleckiego, znudzonych bezczynnością, umyśliło wysłać pocisk do księżyca zapomocą działa potwornych rozmiarów. Armata, długości dziewięciuset stóp, mająca dziewięć stóp w obwodzie kanału, została uroczyście odlaną w City-Moon, na gruncie półwyspu Florydy, potem nabitą