Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podczas gdy to mówił, młotek, który trzymał w ręce, podnosił się i opadał, jak kropidło w palcach bedela parafialnego.
— Siedmdziesiąt setnych — wymówił profeser Jan Harald głosem, który drżał lekko.
— Ośmdziesiąt — tuż za nim odezwał się Borys Karkow.
— Ośmdziesiąt setnych... kto da więcej? — krzyknął Flint, którego okrągłe, wyłupiaste oczy błysnęły ogniem zapału.
Gest Deana Toodrink jak sprężyna wysadził z miejsca majora Donellan.
— Sto setnych — powiedział tonem węzłowatym reprezentant Wielkiej Brytanii.
Tem jednem słowem zobowiązywał się w imieniu Anglii na sumę czterykroć siedmiu tysięcy dolarów.
Robiący zakłady za Wielką Brytanią krzyknęli; „hurra!“ — które część publiczności jak echo powtórzyła.
Zakładający się za Ameryką spojrzeli po sobie z miną niezadowolenia. Czterykroć siedm tysięcy dolarów! Była to suma wielce poważna w stosunku do wątpliwej wartości tej fantazyjnej strefy podbiegunowej. Czterykroć siedm tysięcy dolarów, ulokowanych na lodowych górach, lodowych płaszczyznach, na krach lodowych!
A ów-że agent North Polar Practical Association, który, jak to mówią, pary nie puścił z ust,