Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, wiedział w tej kwestyi, ile pierwszy lepszy posłaniec miejski.
Tak więc delegaci niczego zgoła dowiedzieć się nie mogli. Musieli zadowolnić się domysłami, mniej lub więcej niedorzecznemi, które puszczała w kurs publiczność. Tajemnica stowarzyszenia miała więc pozostać nieprzeniknioną dopóty, dopóki jemu samemu nie przyjdzie chętka podnieść kryjącą ją zasłonę. Niejeden łamał sobie nad tem głowę, a każdy przyszedł do wniosku, że stowarzyszenie objawi swoje cele nie prędzej, aż się stanie posiadaczem podbiegunowych przestrzeni.
Z tego wszystkiego wynikło to, że delegaci zbliżyli się do siebie, złożyli sobie wizyty, starali się wybadać wzajemnie i ostatecznie zawiązali stosunki — być może w celu utworzenia związku przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi, noszącemu nazwę amerykańskiego stowarzyszenia.
Pewnego wieczoru, a było to w dniu 22 listopada, zebrali się na naradę do hotelu Wolesley, w apartamencie zajmowanym przez majora Donellan i jego sekretarza Deana Toodrink. Dążność ta do wzajemnego porozumienia się była owocem zręcznych usiłowań jednego z delegatów, nader biegłego dyplomaty.
W początkach rozmowa zawiązała się na temat celów, a raczej korzyści handlowych lub przemysłowych, które stowarzyszenie projektowało