Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odlewu pocisku, trzeci do wyrobienia mieli-melonitu.
Ale jakim sposobem prezes Barbicane rozwiązał problemat odlania działa tak kolosalnych rozmiarów? Zobaczycie to i zrozumiecie zarazem, że ostatnia deska ratunku, istniejąca w trudności stworzenia podobnej machiny, wymykała się z rąk nieszczęśliwych mieszkańców obu półkul.
Bo też wistocie odlać armatę, równającą się objętością milion razy powiększonej armaty dwudziestosiedmio kilometrowej, byłoby pracą nad siły człowieka. I tak już trudno bardzo robić działo o czterdziestu dwóch centymetrach, które rzuca pociski o siedmiuset ośmdziesięciu kilos z siłą dwustu siedmdziesięciu czterech kilogramów prochu.
To też Barbicane i Nicholl nie myśleli o odlaniu podobnej armaty. To, co zrobić chcieli, nie było żadnem działem, ani nawet moździerzem, lecz poprostu galeryą wydrążoną w twardym kolosie Kilimandżoro, lub prędzej jeszcze otworem kopalni.
Oczywiście ten otwór kopalni, ten jak gdyby podkop, mógł śmiało zastąpić działo odlane z kruszczu, ową Kolumbiadę olbrzymią, której odtworzenie byłoby równie kosztownem jak trudnem, i której trzebaby nadać grubość nieprawdopodobną, chcąc zabezpieczyć od pęknięcia. Barbicane and Co nie marzyli nawet nigdy o innem dziale, a jeśli zeszyt J. T. Mastona mówił o armacie, to dlatego,