Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wamasai o jakie sto mil na zachód od wybrzeży, cokolwiek niżej linii równikowej, inżynierowie North Polar Practical Association byli w przededniu ukończenia swych prac olbrzymich.
Jakim sposobem potrafili usadowić się potajemnie w tej okolicy u stóp sławnej góry, rozpoznanej 1849 r. przez doktorów Rebwianiego i Krapfa, zwiedzonej potem aż do szczytu przez podróżników Ehlers’a i Abbot’a. Jak zdołali ustawić tam warsztaty, wybudować ludwisarnię, zebrać ilość robotników wystarczającą? Jakiemi środkami zawiązali stosunki z niebezpiecznemi pokoleniami krajowców, z ich władzcami, równie podstępnymi, jak okrutnymi? Tego nie wiedziano. A być może, że nikt nigdy się nie dowie, skoro już tylko brakło dni kilku do fatalnego terminu 22 Września.
To też, skoro J. T. Maston dowiedział się od Mistres Evangeliny Scorbitt, że tajemnica Kilimandżaro wykryta została przez depeszę nadeszłą z Zanzibaru:
— Pschutt!... — wyrzekł, kreśląc swym żelaznym haczykiem jakiś fantastyczny zygzak w przestrzeni. — Jak dotąd, jeszcze ludzie nie podróżują ani telegrafem — ani telefonem, a za sześć dni... będzie po wszystkiem.
A ktoby słyszał sekretarza Klubu strzeleckiego, jak swym donośnym głosem wygłaszał tę grzmiącą tyradę, byłby zdumiony tym zapasem