Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla nich ostatnia godzina. Trudno bezkarnie grozić tysiąc czterystu milionom ludzi, burzyć i wywracać do szczętu ich nawyknienia, zaprowadzając jakieś cudackie zmiany w warunkach mieszkalności ziemi, trwożyć i zagrażać ich życiu sprowadzeniem klęski powszechnej i niepowetowanej.
Teraz zaciekawiało to wszystkich, jakim sposobem dwaj członkowie Klubu Strzeleckiego potrafili tak zniknąć bez śladu? Jakim sposobem rzeczy i osoby, niezbędne do tej operacyi, mogły zostać wyprawionemi, nie zwróciwszy niczyjej uwagi? Setki wagonów — gdyby przewóz odbywał się koleją, setki okrętów — gdyby obrano drogę morzem, nie starczyłyby na przewiezienie ładunków kruszcu, węgla i meli-melonitu. Zrozumieć zgoła nie można było, jakim sposobem wyjazd ten mógł się odbyć incognito. Tak jednak było niezaprzeczenie. Po ścisłem śledztwie dowiedziano się, że ani jedna fabryka metalurgiczna, ani jedna fabryka wyrobów chemicznych obu Lądów nie dostała żadnego obstalunku. Było to niepojęte, a jednak prawdziwe! Wszystkie te zagadki przyszłość miała wytłumaczyć... Przyszłość — ale czy miał jej kto doczekać?
Wszakże, jeśli prezes Barbicane i kapitan Nicholl, ulotniwszy się tajemniczo, czuli się zupełnie bezpiecznymi, zato ich wspólnik, J. T. Maston, siedząc, jak należy, pod kluczem, powinien był wszystkiego się obawiać od zajadłości publicznej. I cóż