Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nic, tylko armaty! jedne i te same armaty! Ależ chyba tylko to jedno mieści się w mózgach tych artylerzystów z Klubu Strzeleckiego. Czy ich opanowała mania kanonierska, i to w najwyższym stopniu? Czy z armaty chce im się zrobić ultima ratio tego padołu? Czyż ta brutalna machina jest wszechwładczynią świata? Czyż tak, jak prawo kanoniczne rządzi teologią, tak prawo kanonierskie ma być najwyższym kierownikiem praw przemysłowych i kosmologicznych?
Tak jest! musimy przyznać, że armata była narzędziem, które wszechwładnie opanowało umysł prezesa Barbicane i jego kolegów. Tak jest, nikt bezkarnie nie może poświęcić całego życia balistyce. Po odbyciu próby z Kolumbiadą na półwyspie Florydy, nic dziwnego, że zaświtała im w głowie armata potworna miejscowości... x. Czy nie zdaje się nam, że słyszymy ich donośne głosy, komenderujące:
— Celuj prosto w księżyc!... Ognia z armaty numer pierwszy!
— Zmieniaj oś ziemi... Ognia z armaty numer drugi!
Oczekując z trwogą tej komendy, cały świat miał ochotę zakrzyknąć:
— Do Charenton, szaleńcy!... Ognia z armaty numer trzeci!...