Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nadała prawo obywatelstwa, i niejeden, słysząc go rozprawiającego w tych chwilach zapomnienia, zauważył, że jego sposób mówienia nie nadawał się do formuł akademickich, — on też zmuszał się do nich tylko wtedy, gdy miał pióro w ręku. Przy tem wszystkiem był to pracownik niestrudzony, umiejący dziesięć godzin z rzędu przesiedzieć nad papierami, zapisując z wielką szybkością karty całe algebrą, jak ktoś inny ćwiartki listu. Najmilszą jego rozrywką po pracy całodziennej nad wyższą matematyką był wist, w którego grał nieosobliwie, pomimo że wszelkie jego szanse zwykle obliczał z góry. Trzeba go było słyszeć, gdy, przegrawszy, wykrzykiwał swą kuchenną łaciną: „Cadaveri poussandum est!“
Ta oryginalna osobistość nazywała się Alcyd Pierdeux; ulegając swej manii skrócania — wspólnej wszystkim jego kolegom — podpisywał się zwykle APıerd albo APı, nie kładąc nawet kropki nad i. Z takim ogniem rozprawiał, że go przezwano Alcydem siarczystym. Był on wzrostu słusznego, a nawet wielkiego — przynajmniej takim się wydawał. Koledzy jego utrzymywali, że wzrost Alcyda równał się pięciomilionowej części ćwierci południka, to jest około dwóch metrów — i jeśli się mylili, to nie o wiele. Pomimo że głowę miał zamałą do swego potężnego biustu i rozłożystych ramion, natomiast z wielkiem ożywieniem poruszał