Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Walcowato-komicznym! — zawołał złośliwie Dean Toodrink.
„...odważyli się jechać na księżyc...“
— Z którego, jak widzimy, powrócili! — dodał sekretarz majora Donellan, którego nieprzyzwoite obserwacye wywołały powszechne oburzenie.
Ale prezes Barbicane wzruszył ramionami i prawił dalej głosem pewnym:
„Tak jest, za dziesięć minut, panowie i panie, dowiecie się, o co chodzi!“
Szmer, złożony z przeciągłych oh! eh! i ach! przyjął to oświadczenie.
W istocie, zdawało się, że mówca powiedział do swych słuchaczy:
„Nim dziesięć minut minie, znajdziemy się u bieguna.“
Mówił dalej w tych słowach:
„Ale najpierw zadajmy sobie pytanie: czy to ląd stały stanowi tę północną pokrywę ziemi? Czy nie jest to czasem morze, a komendant Nares czy nie miał czasem słuszności, nazywając ją „morzem paleokrystycznem,“ to jest morzem dawnych lodów? Na to pytanie odpowiadam: Nie, nie jesteśmy tego zdania, nie sądzimy, aby tak było.“
— Takie twierdzenie nie jest wystarczającem! — zawołał Eryk Baldenak. — W kwestyi tej nie należy „sądzić,“ ale być pewnym...