Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niedalekim wskutek niepomiernego jej zużywania. Nim pięćset lat upłynie, kopalnie węgla, obecnie eksploatowane, opróżnią się całkowicie.“
— Nie wystarczą one i na trzysta lat! — zawołał jeden ze słuchaczy.
— Ani nawet na dwieście! — dodał drugi.
„Czy czas ten nadejdzie prędzej, czy później — mówił dalej prezes Barbicane, — my wystawmy sobie, że zbraknie nam węgla przed końcem dziewiętnastego wieku, i usiłujmy odkryć nowe jego pokłady.“
Tu nastąpiła przerwa, dozwalająca słuchaczom nastawić dobrze uszu, a następnie dalszy ciąg zaczętej przemowy:
„Dlatego to, szanowni panowie i panie, powstańmy i pędźmy do północnego bieguna.“
Publiczność poruszyła się, powstała, gotowa pakować się w drogę, jak gdyby prezes Barbicane miał tuż pod ręką okręt, udający się w kraje północne.
Uwaga, rzucona głosem cierpkim a donośnym przez majora Donellan, powstrzymała ten ruch, cechujący zarówno zapał jak nierozwagę.
— Nim odbijecie od lądu — rzekł, — pozwolę sobie zadać pytanie: w jaki sposób zamierzacie się dostać do bieguna? Czy czasem nie wodą?
— Ani wodą, ani ziemią, ani powietrzem — odpowiedział ze słodyczą prezes Barbicane.