Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tem miejscu dały się słyszeć szmery zadowolenia, które na chwilę przerwały wylew krasomówczej werwy przemawiającego.
„Jest wam wiadomem — ciągnął dalej, — co nas naprowadziło na przypuszczenie istnienia obfitych pokładów węgla ziemnego, a może nawet słoniowej kości kopalnej, w strefach podbiegunowych. Dokumenty, ogłoszone przez dzienniki świata całego, nie pozwalają na najmniejszą wątpliwość co do istnienia tych pokładów.
„Otóż tedy, moi panowie, węgiel ziemny jest źródłem i podstawą całego tegoczesnego przemysłu. Nie mówiąc już o węglu, zużywanym na opał lub na wyprodukowanie pary i elektryczności, czyż zdołam wyliczyć rozmaite produkty, jakie mu zawdzięczamy? farby: czerwoną, mchową, indygo, karminową; perfumy wanilii, gorzkich migdałów, gwoździkowe, winter-green, anyżowe, kamforowe, macierzankowe, heliotropowe; kwas salicylowy, antipirynę, benzynę, naftalinę, taninę, saccharinę, smołę, asfalt, żywicę, oliwę do smarowania kół, pokost i t. d., i t. d.“
Wyrecytowawszy to wszystko jednym tchem, mówca zaczerpnął płucami powietrza, jak zdyszany szybkobiegacz, który staje w biegu na chwilę, by nabrać tchu. Potem ciągnął dalej:
„Jest rzeczą pewną, że węgiel ziemny, ta materya cenna ponad wszystko, wyczerpie się w czasie