Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Przywidzenia.


Tak więc najniespodziewaniej nastąpiła zmiana. Czy jednak skutki jej okażą się pożądane, niepodobieństwem było nam przewidzieć To też po pierwszym wybuchu radości, nowe niepokoje opanowały serca nasze. Jeden tylko Dick Peters cieszył się zapewne, że płynie znów drogą na której spodziewał się odnaleść swego Pryma. Dla kapitana wszakże któremu obowiązek względem załogi nakazywał powrót na Północ, przymusowe dążenie ku Południowi, było bolesnym faktem. Przezimowanie w tych stronach stało się więc nieuniknionem, nie tam bowiem gdzieśmy zdążali, leżały ziemie Orkneyów, Nowej Georgii lub Sandwich, w pobliżu których okręty rybackie mogły nas zabrać z lodowca.
Tymczasem przy silnem wstrząśnieniu, tysiące przedmiotów stoczyło się znów do morza. Szczęściem nie były to rzeczy niezbędne, a nawet prawie zupełnie nam już zbyteczne, jak: kotwica, maszty, łańcuchy, część żagli i t. p., gdyż dzięki pracy dnia poprzedniego, najcenniejsze teraz zapasy żywności i ubrania, umieszczono w obszernej grocie wyszukanej przez bosmana, skąd dla wąskiego wejścia wysunąć się nie mogły.
W ciągu dnia stwierdził kapitan, że lodowiec nasz podążał wraz z wielu innemi ku południe-wschodowi; kierunek