Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 250 —

w jakich warunkach zginął mój nieszczęśliwy brat. Być może, iż został zamordowany w czasie buntu na okręcie, choć był to człowiek spokojnego umysłu...
— Mów, mów bosmanie, co mówili dalej? — nalegałem żywo.
— Smutne to dla ciebie rzeczy, panie Holt — odrzekł niby za współczuciem Hearne — słyszałem ja tam coś, że kapitan Grampiusa przez zbuntowaną załogę puszczony został na łodzi z dwoma marynarzami. Może brat pański był jednym z nich... ale dla czego nie pyta pan o to Petersa? on musi wiedzieć o wszystkiem.
— Pytałem go już — zapewniał HoIt — wszakże od tego człowieka niczego dowiedzieć się nie można. Nie wiem nic!... nic nie wiem!... — jęczał dziwnym swym głosem, chwytając się obiema rękami za głowę i uciekł coprędzej odemnie.
— Cóż jeszcze?... powtórz wszystko, bosmanie! — nalegałem.
— Nic już więcej nie słyszałem; w każdym razie myślałem zaraz powtórzyć to panu.
— Czy cię to w czemkolwiek objaśnia? czy masz jakie podejrzenie? — badałem Hurliguerlego.
— Myślę to tylko, iż Hardie pracuje nad jakimś złym planem, do którego tym czy innym sposobem chce sobie pozyskać Holta.
Rzeczywiście, fakt ton przedstawił mi się tak samo i to bez najmniejszej wątpliwości. Dla czego jednak Hearne wspomniał Holtowi o Grampiusie, dla czego mówił mu o jego bracie? Czyżby tajemnica metysa mogła mu być znaną?
Jakkolwiek mocno zaniepokojony, nie dałem tego poznać po sobie, zalecając jedynie bosmanowi baczniejszą jeszcze na wszystko uwagę.
Co mię jedynie pocieszało, to nadzieja że położenie nasze wkrótce się zmieni; roboty bowiem postępowały tak