Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 236 —

Liczne lodowce ulegają takiemu przekoziołkowaniu na morzach podbiegunowych, co stanowi właśnie jedno z największych niebezpieczeństw dla płynących tam okrętów.
Ujęty w szeroką rozpadlinę od strony zachoniej, żaglowiec stał pochylony ku bakartowi z przodem mocno wzniesionym w górę, budząc tem położeniem obawę, by za najmniejszem wstrząśnieniem, nie zesunął się znowu gwałtownie na dół.
Od strony wzniesionej uderzenie musiało być bardzo silne, stwierdziliśmy bowiem, że niektóre spojenia i okucia ustąpiły, a nawet miejscami brakowało tych ostatnich zupełnie. Znajdująca się też wewnątrz właśnie pod trójkątnym masztem kuchnia. żelazna, wyrwana ze swego miejsca, rzuconą została aż do wschodów wiodących na pokład, a drzwi z kajuty kapitana leżały na ziemi.
Górna część statku przedstawiała obraz straszliwego zniszczenia. Części połamanych masztów i rei, szmaty podartych żagli, zaściełały pokład, łącząc się w chaotyczny nieład z rozrzuconemi baryłkami od wody, klatkami z zabitym lub poduszonym drobiem, z połamanemi ławkami i mnóstwem drobnych części statku.
Straty te wszakże, jakkolwiek dotkliwe, usunęły się na drugi plan, wobec zupełnego zmiażdżenia jednej z łodzi. Należało więc przedewszystkiem zabezpieczyć drugą, bo kto wie, czy nie pozostanie nam ona jedynym środkiem ostatecznego ratunku.
Gdyby jednak udało się nam szczęśliwie oswobodzić Halbran z jego uwięzienia, gdyby znowu stanął na wodzie, dalsza żegluga byłaby jeszcze możliwą — zważywszy, iż maszty i żagle od strony rufu zachowały aię w całości. Ale jakże wydobyć go z tej szczeliny, jak spuścić na morze bez odpowiednich przyrządów?