Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 220 —

— To może krewny naszego Marcina Holta! — zawołałem mimowoli.
— Rodzony brat jego, chciej mię pan zrozumieć...
— Ale Marcin Holt jest przekonanym, że brat jego zginął w falach oceanu wraz z tonącym Grampiusem.
— A gdyby teraz wiedział, że ja...
W tej chwili gwałtowne wstrząśnienie statku wyrzuciło mię z łóżka, i gdy zaraz potem wybiegłem na pokład, uszów moich doleciały gniewne słowa porucznika:
— Tak to gałganie siedzisz przy sterze? Tak pilnujesz swego obowiązku!...
I Jem West silną dłonią wstrząsnął za kołnierz Hearna.
— Poruczniku... ja sam nie wiem... — próbował się bronić tenże.
— Ale ja wiem, niegodziwcze, że dla tej czy innej przyczyny opuściłeś ster, że tem samem naraziłeś żaglowiec na zgubę. Marsz więc na dół do piwnic, gdzie w ciemności możesz rozmyślać nad tem, jakim powinien być dobry marynarz na statku!
— Ziemia! — zabrzmiał głos straży z bocianiego gniazda, i wszyscy znaleźliśmy się w mgnieniu oka na przodzie Halbranu, z wzrokiem zatopionym w południową stronę morza.