Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 137 —

rego dolnych brzegów poszarpanych w głębokie, ostre załomy, ciągnęły miliony większych i mniejszych odłamów lodowych.
Widok ten upewniał mię co do słuszności domysłów kapitana, który stanowczo wyróżniał charakter powstania owych olbrzymów lodowych, tworzących tak trudną do przebycia zaporę, od tak zwanego wału lodowego.
Pierwsze więc muszą koniecznie mieć przy tworzeniu swem jakowąś pewną podstawę, czy to brzegi lądu, czy też skalne niezbyt głębokie dno morza, od którego odrywają się dopiero, gdy cieplejsze prądy dolne roztoczą, że się tak wyrażę, ich spód. Wtenczas to z hukiem nieporównanym spadają w głębię morską, by niezadługo wypłynąć, jako wielkie ruchome góry, których często połowa zaledwie widną jest nad powierzchnię morza.
Rozmawiając w tym przedmiocie z kapitanem, czyniliśmy sobie wzajemne uwagi i spostrzeżenia.
— Nigdy na pełnem morzu takie góry lodowe tworzyć się nie mogą — tem też tłomaczy się trudność przebycia zapory — nie łatwo bowiem odszukać wolne przejście — dowodził Len Guy. — Inny już zachodzi stosunek w powstawaniu lodowego wału, który się tworzy ze zbitej, napływającej kry — i jest jakoby amalgamatem większych i mniejszych odłamów...
— Zapora jednak lodowa którą mamy przed sobą, nie może tworzyć nieprzerwanej całości.
— Jeżeli zamkniętą jest w najostrzejszej porze, wiemy, iż gdy lody idą, otwiera się przejście wolne, z którego korzystał już Weddell, a następnie brat mój... Stało się to wszakże przy warunkach bardzo przyjaznych...
— Gdy więc mamy tę zaporę zaledwie o kilka mil przed sobą...
— Postaram się zbliżyć, o ile tylko będzie można z Halbranem, dla odszukania przejścia. Może nam to wszakże nie pójść tak łatwo; może wypadnie okrążać daleko! — Niech-