Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Wśród zapory lodowej.

Tak więc mimo przebytej burzy, mimo nawet dość silnego zboczenia, mieliśmy jednak, bądź co bądź, niemało jeszcze szczęścia.
Bo jeśli już w pierwszej połowie grudnia przekroczymy zaporę lodową, uczynimy to wcześniej o cały miesiąc od Weddela, który tą samą drogą...
Ale otóż używam wyrażenia, jakby rozkładał się przed nami wygodny gościniec obsadzony drzewami, na którego drogowskazie widnieje napis: „Do bieguna południowego!” gdy tymczasem żaglowiec nasz otoczony ze wszystkich stron płynącemi krami, dochodzącemi niekiedy wysokości gór alpejskich, lub znowu rozkładającemi się w obszerne równiny, nie mało miał trudności w utorowaniu przejścia, a warunki te pogorszały się w miarę posuwania się naprzód.
Mimo jednak poważnego niebezpieczeństwa, które aż nadto było widocznem, nie mogłem się oprzeć urokowi nadzwyczajnych, a przepięknych widoków, przesuwających się przed naszemi oczami.
Najpierw więc otaczająca nas atmosfera przybrała wyraźną barwę żółtawą. Zjawisko to znane jest rybakom, jako towarzyszące zwykle obecności lodowców, będące wynikiem załamania się promieni światła w ich błyszczących bryłach. Niekiedy masy te lśnily niby drogocenne kamienie, mieniąc się różnami barwami, w których raz przeważał kolor