Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 30 —

mogło być tam i mowy; sprzęty zaledwie niezbędne i twardy materac na łóżku, nie byłyby pewno zadowolniły wielu podróżnych. Mnie jednak wystarczyły, tem więcej, że nie dłużej nad 4 do 5-ciu tygodni miałem korzystać z gościnności kapitana.
Na przodzie, tuż pod trójkątnym żaglem mieściła się w głębi kuchnia i cała część gospodarcza żaglowca; osobne schodki od ruchomej klapy w pokładzie, która w razie niepogody hermetycznie mogla być zamkniętą, prowadziły tutaj.
Z ośmiu ludzi załogi, Marcin Holt czuwał wyłącznie nad całą, skomplikowaną i trudną sztuką stosownego użycia żagli; Hardi doglądał całości statku, Roger, Drap, Francis, Gratian, Burry i Stern, byli majtkami w wieku od 25 do 35 lat. Wszyscy Anglicy z okolic wybrzeży kanału La Manche, wszyscy zręczni i odważni w swem rzemiośle, wszyscy posłuszni na skinienie żelaznej ręki, która nimi kierowała, ręki nie samego kapitana, lecz oficera jego, człowieka wyjątkowych zdolności, jak od pierwszej chwili poznania oceniłem pułkownika Jem West.
Urodzony na statku, gdyż ojciec jego był właścicielem rybackiej gabary na której żyła też cała rodzina, Jem West, to dziecko morza w całem tego słowa znaczeniu, nie wiedząc prawie czem jest życie na lądzie, był marynarzem z rzeczywistego powołania. Pracą i zamiłowaniem w swym zawodzie, oraz nabytem doświadczeniem, od chłopca okrętowego dosługiwał się szybko stopni coraz wyższych, tak, iż już o lat 10 pełnił na Halbranie obowiązki porucznika, pod rozkazami kapitana Len Guy’a.
Ambitny, lecz nie w kierunku wzbogacenia się, a jedynie w nabyciu potrzebnych zawodowi jego wiadomości, znał jak niewielu może pośród najwytrawniejszych współczesnych mu marynarzy, całą trudną sztukę bezpiecznego prowadzenia żaglowca w takich warunkach, na jakie wystawiony był Hal-