Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którzy przywykli do siebie i byli połączeni z sobą serdeczną sympatyą.
Sir John wiedział dobrze, co się działo w ich duszy i odgadł przyczynę smutku; mógłby ich wprawdzie uspokoić, opowiadając o jakimś projekcie Mokuma, lecz nie chciał łudzić ich zawcześnie, nie wiedząc sam, co on zamierza zrobić i postanowił oczekiwać do jutra spełnienia obietnicy myśliwca.
Bushman podczas wieczoru nie zmienił w niczém zwykłych, swoich zajęć: rozstawił czaty obozowe jak zwykle, czuwał aby porządek z wozami zachowano i użył wszelkich środków dla zachowania bezpieczeństwa karawany.
Sir John zaczął przypuszczać, że Mokum przyrzeczenia zapomniał. Zanim udał się na spoczynek, usiłował zbadać usposobienie pułkownika względem pana Mateusza Struxa. Everest był niewzruszonym, nieugiętym w poczuciu praw swoich i napomknął, że w razie, jeżeli mu Strux nie zechce ustąpić, postanowił rozdzielić się z nim i jego towarzyszami, „są bowiem rzeczy, dodał, których się nawet od przyjaciół nie znosi.“
John Murray bardzo niespokojny, a przytem mocno zmęczony, poszedł się położyć i wktótce usnął. Około jedenastéj przerwano mu sen, widocznie coś zaszło w obozie, krajowcy z wielką przebiegali wrzawą. Zerwał się i zastał swych towarzyszów na nogach. Szkarłatne światło wzrok mu olśniło, wybiegł z wozu i ujrzał ogromny las w płomieniach.
Co za widok! Cała północ zamieniła się w ocean ognia; płomienie biły w obłoki. Ognisty deszcz iskier z nich spadał; kłęby dymu czarno-purpurowego bałwaniły się nad lasem; kilkanaście mil puszczy ogarnął pożar.
John Murray spojrzał na Mokuma, który nieruchomy stał przy nim, ale na zapytanie uczynione wzrokiem, Bushman nie odpowiedział znakiem żadnym. Anglik zrozumiał, że ten pożar miał utorować drogę uczonym na północ.
Wiatr południowy był silnym sprzymierzeńcem Mokuma. Silne jego dęcie podsycało coraz gwałtowniéj pożar, niosąc rozżarzone węgle w głębie puszczy i zażegając miejsca nietknięte,