Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prowadzenia dalszych prac geodezyjnych. Sposobność stoczenia bitwy z kilku najstraszniejszemi zwierzętami z rodziny kociéj zanadto była ponętną dla dwóch zapalonych myśliwych, ażeby ją pominąć. Natychmiast więc uorganizowano wyprawę.
Wszyscy uczeni Europejczykowie, nie wyłączając nawet Polandra, chcieli wziąć w niéj udział, lecz dla zmierzenia kątów przyległych nowéj podstawie, musiał ktoś pozostać w obozie. Pułkownik Everest uznając, że dla kontrolowania ścisłości pomiaru obecność jego w obozie jest niezbędną, zdecydował się pozostać wraz z Struxem i Polandrem. Z drugiej strony nie było najmniejszego powodu zatrzymania sir Johna Murraya. Oddział więc, przeznaczony do zdobycia góry, mieli składać sir John Murray, William Emery i wreszcie Michał Zorn, którego prośbom Strux oprzeć się nie mógł. Bushman nie odstąpiłby za nic od wyprawy; zabrał on z sobą trzech krajowców, znanych mu z odwagi i krwi zimnéj.
Trzej Europejczycy, pożegnawszy uściśnieniem ręki pozostałych kolegów, wyruszyli około czwartéj po południu z obozu i zapuścili się w las, w kierunku góry. Jazda odbyła się tak szybko, iż do godziny dziewiątéj wieczór przebyli przestrzeń trzydziestu mil angielskich.
Na dwie mile pod górą pozsiadali z koni i urządzili nocleg. Nie rozpalono wcale ognia, gdyż Mokum nie chciał ani zwracać uwagi zwierząt, z któremi zamierzono walczyć w dzień biały, ani wywoływać napadu nocnego.
W nocy ryki głodnych lwów dawały się słyszeć bezustanku: podczas bowiem nocnych ciemności, straszliwe te bestye mięsożerne zwykle opuszczają swe legowiska dla szukania żywności; żaden z myśliwych nie przespał ani godziny, a Bushman, korzystając z téj bezsenności dawał im przestrogi, które doświadczenie jego myśliwskie czyniło bardzo cennemi.
— Panowie! — mówił tonem zupełnie spokojnym — jeżeli pułkownik Everest się nie mylił, będziemy jutro mieli do czynienia z lwami czarnogrzywemi. Należą one do gatunku najdzikszego i najniebezpieczniejszego. Musimy się tęgo trzymać. Zale-