Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zywane u wnijścia chat, z zajadłością szczekały. Wojownicy osady, zbrojni w asagaje, noże i maczugi, a chronieni przez skórzane tarcze, śmiało wystąpili naprzód. Było ich około dwustu, co wskazywało, że kraal był niepospolicie wielkim; jakoż liczba szałasów dochodziła do ośmdziesięciu. Dodać należy, że całą osadę opasywał rodzaj żywopłotu, na pięć stóp wysoki, z kolczystéj agawy, który zarówno wrogom, jak i dzikim zwierzętom przystęp utrudniał. Z zachowania się wojowników kraalu wnieść było można ich nieprzyjazne usposobienie, lecz kilka słów, które Mokum poszepnął naczelnikowi, wystarczyło do porozumienia. Naczelnik pozwolił karawanie rozłożyć się pod ogrodzeniem, na lewym brzegu Kurumanu. Bochjesmanowie nie zabronili przybyłym paszenia koni i bydląt — tém bardziéj, że bujne pastwiska ciągnęły się na kilka mil wkoło. Zwierzęta więc, należące do taboru, mogły się paść dowoli, bez najmniejszego uszczerbku mieszkańców kraalu.
Wnet, stosownie do rozporządzeń Mokuma, rozbito obóz, zwykłym porządkiem ustanowiono wozy w półkole, a każdy udał się do swéj pracy.
Sir John Murray, pozostawiwszy swym towarzyszom paralaksy, aberracye i tym podobne awantury, wymyślone na męczenie ludzi, postanowił nie marować czasu i zaraz udać się na polowanie. Skinął na Mokuma, wskoczył na siodło swego ulubionego konia, a myśliwiec dosiadł żebry i obadwaj puścili się stepem. Trzy psy biegły obok łowców, szczekając radośnie. Strzelcy tym razem uzbrojeni byli w sztućce, nabijane kulami eksplodującemi, co okazywało, że się wybrali na drapieżnego zwierza. O parę mil od kraalu rozciągał się las nieprzebyty, ku niemu więc skierowawszy wierzchowce, prowadzili żywą rozmowę.
— Przypominam ci, Mokumie — zaczął John Murray — że przy wodospadzie Morgheda obiecałeś zaprowadzić mię w okolicę obfitującą we wszystkie rodzaje zwierza; a musisz i o tém wiedzieć, że nie dlatego puściłem się na drugi koniec świata, żeby strzelać sarny lub tropić lisy; tego tałałajstwa i u mnie w domu nie braknie. Pragnę, nim upłynie godzina, zwalić...