Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pa jego trzymać pomiędzy sobą, przez czterdzieści ośm godzin jeszcze.
— Zapewne że nie, odezwał się Nicholl; ależ nasze okienka są na zawiasach — otwórzmy przeto jedno z nich, i wyrzućmy to ciało na powietrze.
Prezes namyślał się czas jakiś, a w końcu rzekł:
— Trzeba będzie tak zrobić nareszcie, ale musimy tu działać bardzo ostrożnie i przezornie.
— Dlaczego, spytał Ardan.
— Dla dwóch przyczyn, które łatwo zrozumiesz, odpowiedział Barbicane. Jedna dotyczy powietrza zawartego w pocisku, którego trzeba jak najbardziej oszczędzać.
— Ależ my możemy go znów narobić!
— W części tylko; odrobić możemy zaledwie tlen, mój kochany Michale, — a strzedz się wypada, aby przyrząd nie dostarczał nam go w ilości nadmiernej, bo zbytek taki doprowadziłby nas do bardzo niebezpiecznych zboczeń fizjologicznych. Ale prócz tego, jeśli odrabiamy tlen, to nie odrabiamy azotu, którego płuca nie pochłaniają, który zostać powinien nietkniętym. Otóż ten azot mógłby łatwo ujść przez otwarte okienko.
— Albożto wiele czasu potrzeba, na wyrzucenie tego biednego Satelity, rzekł Michał.
— To prawda, działajmyż więc szybko.
— A druga przyczyna jaka? spytał Ardan.