Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To rzecz widoczna, odpowiedział Nicholl, i z tego wypada wnosić, że nasza szybkość początkowa pod parciem 400,000 funtów bawełny strzelniczej, musiała być większą jak 11,000 metrów. Objaśniam to sobie tem, że w trzynaście chyba minut po wyjeździe, musieliśmy spotkać drugiego satelitę, o 2,000 mil oddalonego od ziemi.
— A objaśnienie to tem możliwsze jest, dodał Barbicane, że po wyrzuceniu wody zawartej pomiędzy temi przegrodami ruchomemi, pocisk nagle pozbył się bardzo znacznego ciężaru.
— I to prawda, rzekł Nicholl.
— Ah! mój dzielny kapitanie, zawołał Barbicane, jesteśmy ocaleni!
— Kiedy więc jesteśmy już ocaleni, wtrącił spokojnie Michał Ardan, to możemy się teraz zabrać do śniadania.
W rzeczy samej Nicholl się nie mylił. Na szczęście szybkość początkowa była większą, aniżeli ją wskazało Obserwatorjum w Cambridge; ale i Obserwatorjum w Cambridge także się nie myliło.
Podróżnicy ochłonąwszy z tego fałszywego popłochu zasiedli do stołu, i wesoło śniadać poczęli. Jedli dużo, mówili jeszcze więcej. Zaufanie było większe przed, jak po „wypadku algebraicznym.“
— Dlaczegóżby nam się udać nie miało? powtarzał Michał Ardan. Dlaczegóżbyśmy dotrzeć do celu nie