Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

warzysze uroczyście zajęli w posiadanie nową swą siedzibę. Wewnętrzne urządzenie Ula Niny wszystkim się spodobało, i każdy się cieszył, że został tak wygodnie, a zwłaszcza tak ciepło ulokowany. Tylko Izaak Hakhabut nie podzielał ogólnego zadowolenia. Nie chciał nawet wchodzić do galeryi, ale pozostał na pokładzie swego statku.
— Obawia się zapewne, — powiedział Bell-Zuf, — by go nie zmuszono do opłacania czynszu! Ale to nic! Wkrótce stary ten lis będzie wyparowany ze swego schronienia, zimno wygoni go z jego nory!
Wieczorem urządzono ucztę, której potrawy gotowane były przy ogniu wulkanicznym. Cały mały światek zgromadził się we wspólnej sali. Liczne toasty, do których wino dostarczyła piwnica Dobryny, wzniesiono na cześć gubernatora generalnego i jego „rady administracyjnej“. Ben-Zuf, naturalnie znaczną część tego wziął do siebie.
Było bardzo wesoło. Hiszpanie odznaczyli się podtym względem. Jeden z nich wziął gitarę, drugi kastaniety i wszyscy śpiewali chórem. Potem Ben-Zuf dał się słyszeć ze słynną „spiewką zuawów,“ dobrze znaną w armii francuskiej.
Następnie zaimprowizowano bal — bez wątpienia pierwszy w Galii. Marynarze tańcowali po swojemu, co bardzo przypadło do gustu publiczności, nawet po fandangu Hiszpanów. Jeden taniec, bardzo znany w Elysée-Montmartre wykonany został przez Ben-Zufa z taką elegancyą i