Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Potrzeba było zatem liczyć na środki, które się posiadało, a mianowicie: żywność, znajdującą się na Dobrynie, cukier, wino, wódkę, konserwy i t. d., co mogło wystarczyć na dwa miesiące i co hrabia oddawał na korzyść wszystkich; dalej ważny ładunek Hanzy, który Izaak Hakhabut zmuszony będzie, prędzej czy później, chętnie czy niechętnie, oddać na użytek publiczny, nakoniec roślinne i zwierzęce produkta wyspy, które, należycie zaoszczędzane, zapewniłyby ludności żywność na długie lata.
Kapitan Servadac, hrabia, porucznik Prokop i Ben-Zuf rozprawiali o tych ważnych rzeczach, zmierzając ku morzu. Naprzód hrabia, zwracając się do oficera generalnego sztabu — powiedział:
— Kapitanie, byłeś pan przedstawiony tym poczciwcom jako gubernator wyspy, a ja sądzę, iż powinieneś zachować ten urząd. Jesteś pan Francuzem, jesteś tu na ziemi będącej pozostałością kolonii francuskiej, a ponieważ każdemu zgromadzeniu ludzi potrzebny jest naczelnik, ja, z swoimi ludźmi uznaję pana za takiego.
— Dobrze, panie hrabio, — odrzekł bez wahania kapitan Servadac, — przyjmuję tę sytuacyę, a z nią wszelką odpowiedzialność, jaką ona wkłada. Zresztą pozwól mi pan wierzyć, że zgodzimy się najzupełniej i będziemy pracować jak można najlepiej dla dobra ogólnego. Do licha! zdaje mi się, że najtrudniejsze już się zrobiło i spodziewam się, że potrafimy dać sobie radę, jeżeli jesteśmy na zawsze oddzieleni od innych ludzi.
To wyrzekłszy, Hektor Servadac podał rękę